Pierwsza wątpliwość, jaka się pojawia to: „Jak to? Nauczyciel na Erasmusie?”

Tak, program Erasmus to wsparcie dla wymiany akademickiej, w tym poza wymianą studencką, również wymianę nauczycieli. Chociaż tygodniowy wyjazd to nie długo, to jednak nam udało się owocnie spędzić ten czas. Chociaż możliwości wyjazdu jest wiele, zdecydowaliśmy się na tygodniową wizytę na Uniwersytecie w Kadyksie w Hiszpanii. Wynikało to przede wszystkim z faktu, że w ubiegłym roku przez około 8 miesięcy staż naukowy pod moimi skrzydłami odbywała doktoranta Ana, która właśnie na co dzień studiuje w Kadyksie.

Wymiana wiedzy i doświadczeń pozwoliła nam poznać lepiej hiszpańskie pielęgniarstwo. I mam taka myśl, że możemy sporo się od nich nauczyć. Mogłaby to być wzajemna nauka, bo naprawdę obecnie uważam, że polskie pielęgniarstwo jest na coraz wyższym poziomie i nie mamy się czego wstydzić. Ba! Mamy coraz więcej powodów do dumy i radości.

Jednak, wracając do hiszpańskiej rzeczywistości, jest kilka kwestii, które mocno mnie poruszyły (należy mieć na względzie fakt, że regulacje systemowe nieco różnią się pomiędzy regionami, to co opisuję to rzeczywistość z Andaluzji):

  1. Kształcenie na studiach pierwszego stopnia trwa cztery lata, natomiast na studiach drugiego stopnia trwa rok.
  2. Pielęgniarki w Hiszpanii preferują pracę w publicznym sektorze ochrony zdrowia, ponieważ oferuje lepsze warunki pracy, tzn. więcej pielęgniarek na dyżurze oraz lepsze wynagrodzenia niż w sektorze publicznym.
  3. Pielęgniarki zdobywają punkty edukacyjne zarówno za swoje wykształcenie i różne aktywności zawodowe, jak i za doświadczenie zawodowe.
  4. Stałe zatrudnienie, to opcja o jakiej marzy zdecydowana część hiszpańskich pielęgniarek, natomiast jest ono możliwe tylko dla osób, które mają odpowiednią liczbę punktów edukacyjnych oraz pomyślnie zdały regionalny egzamin z pielęgniarstwa, który jest elementem rekrutacji na to stanowisko.
  5. Dopiero otrzymanie w szpitalu stałego zatrudnienia daje możliwość awansowania na ścieżce rozwoju zawodowego, która jest określana stanowiskowo w danym szpitalu.

Uważam, że hiszpański system jest bardzo motywujący do rozwoju. Nie jest tak, że raz, czasem 10,15,20 lat temu ukończone jakieś szkolenie zostaje na tej samej mocy w papierach, a jedyną formą rozwoju (chociaż, wszyscy dobrze wiedzą, że nie dal wszystkich) jest staż pracy. Zbieranie punktów edukacyjnych poprzez ciągłe podejmowanie rozwoju jest konieczne, aby dostać wymarzoną stałą pozycję, a następnie awansować na ścieżce rozwoju zawodowego, czyli to co lubię – świadomy rozwój. Ja ubolewam nad tym, że wiele z polskich pielęgniarek, które do tej pory wzbraniały się przed studiami magisterskimi, teraz czuje się zmuszonych (!) do studiowania, żeby nie zarabiać mniej niż młodsze, lepiej wykształcone pielęgniarki. Wątpię w efektywność ich procesu uczenia się, bo motywację raczej mają kiepską.

No i tak ważne – system kształcenia. Na co dzień funkcjonując w środowisku akademickim widzę, ile trudu kosztuje pielęgniarki uczenie się na studiach pierwszego stopnia, co wynika w dużej mierze z liczby godzin. Może właśnie system hiszpański, czyli rozciągnięcie kształcenia na cztery lata, pozwoliłoby na swobodniejszą naukę? Wtedy roczne studia magisterskie, bardziej skompensowane w czasie również zabrałyby rok z życia głównie na naukę, a nie tak jak jest teraz, że pielęgniarki studiują dziennie i pracują na pełnych etatach.

No i w tym innych świecie, najbardziej inna kwestia: studiowanie/pracowanie przy plaży nad oceanem 🙂 . Na przerwę w pracy na Uniwersytecie wyszliśmy na kawę nad ocean (3 min. drogi). Niektórzy mówili, że te warunki w Kadyksie nie sprzyjają uczeniu się, a raczej surferskim wakacjom 😉 chociaż z mojej perspektywy to piękny balans, który przy umiejętnym korzystaniu pozwoli zachować równowagę i cieszyć się z życia.